Rozmowa z Rzecznikiem Praw Dziecka, p. Markiem Michalakiem (marzec 2010)
Redakcja „Szuwarka”, gazetki szkolnej Piątki miała już okazję przeprowadzić wiele wywiadów ze znanymi, bardzo interesującymi ludźmi. Ostatnio do tego grona dołączył Rzecznik Praw Dziecka w Polsce, pan MAREK MICHALAK, który jakiś czas temu gościł w SP5.
Szuwarek: Przygotowując się do rozmowy z Panem, dowiedzieliśmy się, że już jako nastolatek aktywnie działał Pan na rzecz dzieci, zakładając między innymi Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Chorym „SERCE” w Świdnicy. Skąd taka potrzeba i chęć pomagania innym?
Rzecznik Praw Dziecka: Myślę, że każdy ma taką potrzebę, żeby zrobić coś dobrego, a ja miałem to szczęście, że potrafiłem to sobie stosunkowo wcześnie uświadomić i wdrożyć w życie. Teraz również wielu młodych ludzi podejmuje prace wolontariuszy przy różnych organizacjach, placówkach ,chcąc zrealizować swoją wewnętrzną potrzebę pomagania innym. Kiedyś nie było aż tylu możliwości.
Sz: Co skłoniło Pana do kandydowania na urząd Rzecznika Praw Dziecka?
Rz: Polski parlament zaproponował mi udział w kandydowaniu na Rzecznika Praw Dziecka, a ponieważ już od 20 lat zajmowałem się tą tematyką, zgodziłem się. Stwierdziłem, że jest to pewna konsekwencja moich wcześniejszych działań i należy podjąć ten trud. I tak się stało, że Parlament wybrał mnie na rzecznika 25 lipca 2008 roku.
Sz: Jak Pan uważa, czy prawa dziecka w Polsce są respektowane? Jeżeli nie, to co należałoby zmienić, aby były one szanowane?
Rz: Ja myślę, że w znakomitej większości są one respektowane. Czy wszystkie? Pewnie nie, skoro w ubiegłym roku aż 14.500 razy musiałem interweniować w sytuacjach, kiedy prawa dziecka były łamane. Myślę, że należy ciągle przypominać osobom dorosłym, że prawa dziecka istnieją i że należy ich przestrzegać. Równie ważne jest jednak to, żeby uświadamiać dzieci, że mają możliwość dochodzenia swoich praw, kiedy ktoś je krzywdzi.
Sz: Czy na forum unijnym są poruszane tematy związane z prawami dziecka, jeżeli tak, to w jakim zakresie?
Rz: Zarówno na forum krajowym jaki międzynarodowym od czasu do czasu są podejmowane tematy dotyczące prawa dziecka. Na forum unijnym najczęściej mówi się o prawach dziecka w kontekście ochrony dzieci przed udziałem w wojnach, przed przemocą, szczególnym okrucieństwem, przed niedostępnością do lekarza, do szczepionek, do środków medycznych. To są problemy, które raczej nie dotykają bezpośrednio dzieci w Polsce, ale są bliskie na przykład małym mieszkańcom Afryki.
Sz: Czy sądzi Pan, że takie projekty dotyczące praw dziecka, jaki przeprowadziliśmy w naszej szkole są potrzebne?
Rz: Tak, są niewątpliwie bardzo potrzebne po to, żeby sobie uświadomić, jak ważne są te prawa, pierwsze elementarne prawa człowieka, z którymi macie do czynienia. Uczycie się bardzo ważnej rzeczy – że każde prawa są istotne i należy ich przestrzegać. Jeśli ktoś jest wychowywany w poszanowaniu praw, jest duża szansa, że wyrośnie z niego praworządny obywatel.
Sz: Jakie jest Pana zdanie na temat projektu nowej ustawy dotyczącej przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie? Pojawia się wiele krytycznych uwag na jej temat.
Rz: Dobrze, że ludzie dyskutują i wyrażają swoje zdanie - mają do tego prawo. Na tym polega przecież demokracja, Ja jednak przypominam, że ta ustawa ma chronić ofiary przemocy przed sprawcami. Jest surowa i restrykcyjna, ale tylko wobec tych, którzy łamią prawo. Zapisu tej ustawy mają bać się ci, którzy popełniają przestępstwo na szkodę drugiego człowieka, w tym wypadku w środowisku rodzinnym. Kodeks karny chroni całe społeczeństwo przed przestępcami, którzy zabijają, kradną, popełniają różne zbrodnie. Taka ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie ma chronić ofiary tej przemocy: dzieci, ale także inne dorosłe osoby, które żyją w domu, gdzie panuje przemoc. Ja uważam, że to jest ważny i potrzebny temat.
Sz: Czy Pana zdaniem zakaz stosowania kar cielesnych wobec dzieci ma w ogóle sens – czy zmieni on coś w podejściu dorosłych, czy będzie to tylko przepis fikcyjny, „na papierze”?
Rz: Niewątpliwie ma sens i ma służyć zmianie nastawienia ludzi do kwestii bicia dzieci. To nie jest coś nowego, tak naprawdę już konstytucja w 40 artykule zakazuje stosowania kar cielesnych względem polskich obywateli. Również kodeks karny zakazuje bicia, stosowania przemocy wobec drugiego człowieka. W ustawie o przeciwdziałaniu przemocy wpisano to wprost, żeby wyraźnie puścić sygnał w świat, w społeczeństwo, że dziecko to już jest obywatel, że to już jest człowiek i że też nie powinno się go poniżać poprzez stosowanie przemocy fizycznej względem niego. Ten zapis jest bardzo symboliczny, on za sobą nie niesie konsekwencji karnych, czyli nie można kogoś, kto go łamie, ukarać więzieniem czy grzywną, bo nie ma takiej możliwości. Zresztą nie o to chodzi. Ja sam od początku namawiam, żeby był to taki pozytywny zapis mówiący o tym, jak należy żyć, ale nie powodujący jakiejś nadmiernej frustracji, że nagle osoby, które przez zapomnienie, przez przyzwyczajenie popełnią błąd, będą musiały pójść do więzienia. Należy poświęcić długi czas, żebyśmy wszyscy, przede wszystkim dorośli, zrozumieli źródło tego problemu. Przemoc to jest problem, z którym dorośli sobie nie radzą. Musimy się nauczyć, że można żyć inaczej i inaczej radzić sobie z własnymi emocjami i uświadomić sobie, że naprawdę lepiej jest szanować drugiego człowieka, bo to w konsekwencji przyniesie ogromne korzyści dla wszystkich.
Sz: Jaka historia w Pana pracy jako Rzecznik utkwiła w Pana pamięci najbardziej?
Rz: Oj, tych historii jest tak dużo, że trudno jest wskazać jedną. Wczoraj na przykład przyszły do mnie dzieci, reprezentanci wielu polskich szkół zrzeszone w programie „Stowarzyszenie Wiosny” i postulowały, aby wprowadzić prawo dziecka do sukcesu. Natomiast półtora roku temu miały pomysł, by wprowadzić do „Konwencji o Prawach Dziecka” prawo do błędu. To pozytywny sygnał, że po 20 latach obowiązywania konwencji praw dziecka, po 10 latach istnienia instytucji Rzecznika Praw Dziecka w Polsce, dzieci same zgłaszają swoje pomysły, że odważyły się głośno powiedzieć to, co myślą. To bardzo ważne, że młodzi ludzie w bardzo kulturalny, bardzo zdyscyplinowany i przemyślany sposób potrafią już wyrażać swoje zdania. I to były też dzieci ze szkoły podstawowej, które analizowały swoje potrzeby. Niewątpliwie takim przypadkiem, który też gdzieś utkwił mi głęboko w mojej pamięci była interwencja z zeszłego roku w nagłośnionej przez media sprawie małej Różyczki, którą po urodzeniu umieszczono poza rodziną biologiczną. Otrzymałem list od jej rodzeństwa, trójki dzieciaków z podstawówki, w którym prosili mnie o to, żebym podjął takie działanie, aby mogli zamieszkać razem ze swoją małą siostrzyczką w domu.
Sz: Kim chciał Pan zostać w dzieciństwie?
Rz: Ja od najmłodszych lat marzyłem o tym, żeby zostać lekarzem. Później jednak, mając 16, 17 lat, rozpocząłem działalność w organizacji pozarządowej i trzeba ją było kontynuować. Medycyny niestety zaocznej nie było, żeby ją móc równolegle studiować, więc wybrałem zawód, który sprawia mi nie mniejszą przyjemność - jestem pedagogiem.
Sz: Co w pracy daje Panu największą satysfakcję?
Rz: Myślę, że większość tych działań, które podejmuję, kończy się załatwieniem sprawy konkretnego dziecka czy konkretnej grupy dzieci. Ja myślę, że to jest źródło ogromnej satysfakcji i jednocześnie wielki sukces. Jeśli mogę swoim działaniem pomóc dziecku, które nie jest traktowane tak, jak powinno być traktowane, jeśli mogę przypomnieć, że przysługują mu jako człowiekowi prawa, to jest to dla mnie powód do radości i satysfakcji.
Dziękujemy za rozmowę.
[wywiad przeprowadzili: Ola Matysiewicz, Marta Rybarska, Marta Sempławska, Michał Olszewski]