10 lipca rozpoczęliśmy z czterdziestoma czterema kolonistami kolejną wakacyjną przygodę – wyruszyliśmy do Jastrzębiej Góry. Podróż minęła bezproblemowo, ale kiedy autokar wjechał na teren Ośrodka Wypoczynkowego „Vis” rozpętała się burza i zaczął padać deszcz. Nie wspominamy dobrze wnoszenia walizek w trakcie tej ulewy – byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Na szczęście chłopcy ( a mamy ich w zdecydowanej mniejszości) zachowali się wspaniale i pomogli najmłodszym kolonistkom uporać się z ciężkimi bagażami.
Potem zjedliśmy kolację, rozlokowaliśmy się w pokojach i rozpakowaliśmy bagaże. Pomimo trudnego dnia spędzonego w podróży, większość kolonistów wykazywała się jakąś nadmiarową energię i wcale nie miała ochoty na sen. Niektórzy nawet ukryli w łazience koleżanki i myśleli, że jak zgasili światło i położyli się „grzecznie” pod kołdrą, to panie wychowawczynie dadzą się nabrać. Nic z tego – z towarzyskich planów nici.
Dziś rano zaraz po śniadaniu zeebraliśmy się w hotelowej sali konferencyjnej na spotkaniu organizacyjnym. Koloniści zapoznali się z regulaminem kolonii, po czym podpisali, że rozumieją, co im wolno, a czego nie. Uznaliśmy wspólnie, że postaramy się spędzić czas w dobrej atmosferze, we wzajemnej życzliwości wobec siebie tak, by ten wakacyjny pobyt był dla wszystkich odpoczynkiem i okazją do nawiązania dobrych relacji.
Podczas spotkania koloniści otrzymali kolorowe identyfikatory i chusty, co na pewno ułatwi nam bezpieczne poruszanie się i sprawi, że będziemy widoczni w tłumie innych wczasowiczów.
Ponieważ deszcz przestał padać i się wypogodziło, przed obiadem wybraliśmy się jeszcze na spacer po Jastrzębiej Górze, by poznać nieco okolicę. Był czas na gofry, lody i inne przyjemności, a w drodze powrotnej – zakupy w Polo.
Potem zjedliśmy obiad i po krótkim odpoczynku pojechaliśmy na autokarową wycieczkę do Władysławowa. Byliśmy w Muzeum Figur Woskowych, podziwiając znane postaci ze świata kultury, sportu i polityki. Zdania były podzielone – jedni twierdzili, że Shakira wyglądała jak żywa, innym się nie podobała. Ogólnie jednak miło spędziliśmy czas. Następnie poszliśmy na spacer Aleją Gwiazd Sportu, jednak większość nazwisk polskich sportowców była zupełnie obca naszym kolonistom. Wyraźnie się jednak ożywili, gdy zobaczyli gwiazdę Janusza Kusocińskiego i przy niej wszyscy chcieli zrobić sobie zdjęcie. Jeszcze tylko wspólna fotka przy pomniku „Korona Himalajów”, który symbolizuje czternaście ośmiotysięczników, które zdobyli Polacy, i powrót do ośrodka.
Po kolacji, a potem cały wieczór spędziliśmy na zabawie na terenie ośrodka. Dziewczyny grały w siatkówkę, chłopaki w piłkę nożną. Młodsi koloniści rzucali ringiem, część wybrała bilard czy cymbergaja lub … czytanie książki. A Luiza narysowała pana Mariusza rzucającego ringiem i dała mu obrazek w prezencie. Spędziliśmy wieczór na aktywnej zabawie na świeżym powietrzu.