Po intensywnych dniach postanowiliśmy, że niedzielę spędzimy leniwie - na odpoczynku i beztroskiej zabawie. Najpierw udaliśmy się na mszę świętą do kościoła NMP Królowej w Murzasichlu. Spacer do kościoła miał być przyjemnością, ale dla niektórych okazał się wyprawą na miarę tej nad Morskie Oko. Droga - choć malowniczo położona wśród pól i łąk - wiodła niestety głównie pod górę i niektórzy pomrukiwali, że raczej długo już w góry na kolonię się nie wybiorą.
Energię odzyskali jednak w drodze powrotnej - tym razem poszło łatwiej, bo z górki:)
Po obiedzie był czas na relaks - plażowanie przy basenie w ośrodku, kąpiele w basenie i korzystanie z jacuzzi. Pogoda była piękna i całe popołudnie spędziliśmy na leniuchowaniu i odpoczynku.
A dziś zamiast typowej kolacji mieliśmy biesiadę, do której przygrywała nam góralska kapela. Oprócz kiełbasek z ogniska i pieczonych skrzydełek, mieliśmy do wyboru typowe kolacyjne menu, a także tradycyjne góralskie potrawy, jak choćby moskole, placki, które cieszyły się dziś prawie tak dużym uznaniem dzieci jak kanapki z nutellą.
Kiedy już wszyscy się najedli, przyszedł czas na zabawę. Kapela grała znane góralskie piosenki, część kolonistów dała się porwać do tańca, a część obserwowała i oklaskiwała tych odważniejszych. Wspólna zabawa trwała do 20.00.
Potem była wnikliwa kontrola czystości w pokojach i uporczywe zaganianie do łóżek rozchichotanych kolonistów.
A jutro przed nami wyprawa na Słowację...