Dziś od rana padał deszcz, a mówiąc precyzyjnie - lał, nieustannie, bez chwili przerwy. Pogoda zmusiła nas do zmiany planów: zamiast wycieczki do Szczawnicy, która wymagała od nas spacerowania uliczkami miasta, po raz kolejny pojechaliśmy do Zakopanego. Tym razem zobaczyliśmy Wielką Krokiew, czyli skocznię im. Stanisława Marusarza, gdzie co roku odbywają sie zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich. Zwiedziliśmy też wraz z przewodnikiem Muzeum Tatrzańskie im. Tytusa Chałubińskiego, jedno z najstarszych muzeów regionalnych w Polsce, które gromadzi eksponaty związane z Tatrami, Góralami i całym regionem zakopiańskim. Obecnie w gmachu głównym znajdują się trzy stałe ekspozycje – przyrodnicza, etnograficzna i historyczna.
Byliśmy też w naszej ulubionej kawiarni na Krupówkach 'Góralskie praliny', gdzie poprawiliśmy sobie humory słodkościami: gorącą czekoladą z bitą śmietaną, goframi, deserami i ciastkami. A za oknami ciągle lał deszcz... Mimo fatalnej pogody spędziliśmy też chwilę przy straganach z pamiątkami, bo część kolonistów uporczywie się tego domagała:) Poszliśmy też na pocztę, by każdy wysłał pocztówkę do swoich bliskich.
Po obiedzie i akcji: suszenie ubrań i butów był czas na odpoczynek przed kolejnymi atrakcjami. Dziś bowiem czekała nas jeszcze kolacja w góralskiej karczmie w towarzystwie specjalnego gościa: górala i naszego przewodnika z wczorajszej wyprawy, pana Michała. Pan Michał przyjechał do nas ubrany w tradycyjny strój góralski i zapewnił nam doskonałą zabawę na cały wieczór.
Mimo że na dworze nieprzerwanie padało, my spędziliśmy miło czas w pięknej, drewnianej karczmie, ogrzewając się przy kominku i świetnie się bawiąc. Utrwalaliśmy przy okazji naszą wiedzę na temat zwyczajów góralskich. Dzieci mają już naprawdę sporo wiadomości temat życia na Podhalu, potrafią nazwać elementy ubioru góralskiego, wiedzą co to jest cucha czy opasek, a także zdają sobie sprawę z tego, że są ceprami i przyjeżdżają w Tatry zostawiać dudki:) Pan Michał uczył chłopców zbójnickiego, kilku z nich przeszło też próbę zbójecką, a dziewczyny po zapachu poznawały prawdziwe oscypki. Dowiedzieliśmy się też, jak produkuje się oscypki, a także czym różni się bunc od bryndzy. A nasi koloniści po raz kolejny udowodnili, że są spontaniczni i potrafią sie razem doskonale bawić.