Czwartek to dzień naszej wyprawy nad Morskie Oko. To obowiązkowy punkt pobytu w Tatrach każdego turysty i chociaż w przewodnikach tatrzańskich szlak z Palenicy Białczańskiej do doliny Rybiego Potoku jest określany jako 'łatwy', dla naszej kolonii był pewnym wyzwaniem.
Dzisiejszy dzień rozpoczął się bardzo wczesnym śniadaniem o 7:45. Pora ta wzbudziła protest wśród kolonistów, ale pomimo tego, że wyjechaliśmy dość wcześnie, i tak nie uniknęliśmy korków.
Wreszcie wyruszyliśmy z Palenicy Białczańskiej trasą o długości 7,8 km. Wędrowaliśmy bez pośpiechu, podziwiajac widoki i wysłuchując opowieści naszego przewodnika, pana Michała. Około 14:00 byliśmy na miejscu. Nad Morskim Okiem spędziliśmy około godziny, odpoczęliśmy, zjedliśmy prowiant, nie obyło się też bez sesji fotograficznej. Po 15:00 wyruszyliśmy w drogę powrotną. Niektórzy koloniści mieli wątpliwości, po co iść taki kawał drogi, żeby posiedzieć trochę nad jeziorem, przy którym w dodatku nie ma plaży, ale większość zachwycała sie pięknymi widokami.
Przemierzyliśmy w sumie ponad 16 km i nawet maluchy poradziły sobie z tym dystansem doskonale - wszyscy maszerowali dzielnie, a chwilowe kryzysy szybko przezwyciężali, zaś na finiszu starsi 'holowali' maluchy, prowadząc ich za ręce i pocieszając, że 'jeszcze tylko kawałeczek'.
Do ośrodka wróciliśmy po 18:00, a czas po kolacji spędziliśmy na odpoczynku, regeneracji sił i...przyklejaniu plasterków na pięty.
Maluchy miały jeszcze 'Wieczorne czytanie na dobre spanie' , podczas którego pani czytała im 'Dynastię Miziołków'. Starsi trochę się bulwersowali, mówili coś o dyskryminacji, ale kiedy zaproponowano im głośne czytanie 'Quo vadis', zaprzestali protestów i stwierdzili, że wolą odpoczywać w pokojach.