Po śniadaniu część kolonistów wybrała się na mszę do pobliskiego kościoła pw. Św. Jakuba w Łebie. Pozostali zaś w tym czasie wyruszyli na spacer nad jezioro, by nazbierać szyszek i drobnych patyków. Byli bardzo ciekawi, po co są nam potrzebne te „dary natury”, ale nie uzyskali odpowiedzi (na zupę szyszkową nie dali się nabrać). Najbliższe dni przyniosą na pewno wyjaśnienie.
Po obiedzie wsiedliśmy w meleksy i pojechaliśmy na plażę. Było ciepło, słonecznie i bardzo wietrznie. Czas upłynął nam na błogim lenistwie i wygrzewaniu się na słońcu. Ostatnie dni pokazały, że wśród naszych kolonistów mamy sporą grupę amatorów kopania dołów, amatorów zakopywania kolegów i koleżanek w piasku, intelektualistów rozwiązujących krzyżówki i czytających książki (również w obcych językach) - co widać na załączonych zdjęciach.
Powrotny spacer zaostrzył apetyty na kolację, a po niej przyszedł czas na przygotowania do prezentacji pokojów, którą zaplanowaliśmy na wieczór. Mieszkańcy każdego pokoju wychodzili na naszą scenę i przedstawiali się, mówiąc kilka słów o sobie po to, byśmy bliżej się poznali. Niektórzy brylowali na scenie, demonstrując prawdziwą charyzmę, inni byli nieco speszeni i musieli przełamać opór, ale wszyscy świetnie się bawili.
Potem mieliśmy ognisko, które przeciągnęło się aż do ciszy nocnej i zamieniło się w huczną imprezę taneczną w plenerze. DJ – em był Oliwier, a najchętniej tańczono Macarenę, Kaczuski i Belgijkę, której uczyła wszystkich pani Oliwka. Grupa jest bardzo rozśpiewana i roztańczona, toteż prawie wszyscy włączyli się spontanicznie do zabawy i nie przeszkadzały im nawet ciekawskie spojrzenia uczestników innych kolonii. To był wyjątkowo udany wieczór, a naszym kolonistom należą się słowa pochwały za ich aktywność, poczucie humoru, za umiejętność wspólnej zabawy i dystans do siebie. Na koniec raz jeszcze odśpiewaliśmy „Sto lat” Oliwierowi, który ma dziś urodziny i tak zakończył się nasz rozśpiewany i roztańczony wieczór.
Jutro przed nami wyzwanie – wyprawa na wydmy. Ale skoro dwa lata temu dzieci z łatwością doszły do Morskiego Oka, poradzą sobie i jutro.