Przedpołudnie spędziliśmy na plaży. Miło byłoby napisać, że na opalaniu i beztroskich kąpielach w morzu, ale niestety rzeczywistość jest bardziej brutalna: opatuleni w bluzy wdychaliśmy jod. Choć nie było zimno, wiał mocny wiatr (czerwona flaga zakazywała dziś kąpieli) i co chwilę na niebie pojawiały się ciemne chmury. Nie przeszkadzało to jednak w zabawach, kopaniu wielkich dołów, zakopywaniu się nawzajem w piasku i graniu w piłkę. Jak widać pogoda nie jest w stanie popsuć nastroju kolonistom.
Wracając z plaży, wstąpiliśmy jeszcze na zakupy, a po obiedzie poszliśmy do Muzeum RewaLOVE, w którym znajduje się mnóstwo scen do robienia zdjęć. Przez ponad godzinę koloniści pozowali w przeróżnych scenografiach np. w objęciach gigantycznego pluszowego misia, na papryczkowej huśtawce, na magicznym jednorożcu, w piankowym basenie itp. Odwiedzali też pokoje iluzji i baśniowe dekoracje rodem z Krainy Lodu, Królewny Śnieżki czy Harry`ego Pottera (chłopcom szybciej znudziła się ta zabawa, więc poszli zagrać w cymbergaja).
Potem wybraliśmy się jeszcze na spacer po Rewalu naszą ulubioną trasę – deptakiem do tarasu widokowego. Po kolacji był czas na gruntowne porządki w pokojach przed zapowiedzianą kontrolą czystości. Widok kolonistów biegających ze szczotkami i mopami to prawdziwy miód na serca wychowawczyń. Nieważne, że większość najpierw myje podłogę, a potem chce zamiatać – liczą się dobre chęci. O 20:00 wyszliśmy jeszcze na boisko – był czas na grę w piłkę i skakanie po dmuchanym balonie. Dzisiaj skusili się nawet ci, którzy wczoraj się przed tym szaleństwem wzbraniali.
A, jeszcze mała dygresja – poprawiła się pogoda i całe popołudnie było słonecznie i całkiem ciepło.