Od razu po śniadaniu pojechaliśmy do Niechorza, by zrealizować ostatni punkt naszego programu – wejście na latarnię morską. Pomimo długiej kolejki, udało nam się dostać do latarni całkiem szybko. Pozostało tylko pokonanie 210 schodów i po wejściu na górę mogliśmy podziwiać panoramę Niechorza i okolic. Latarnia w Niechorzu ma 45 m, znajduje się na klifie i została zbudowana na wysokiej, trzynastometrowiej podstawie. Otacza ją piękny ogród z dwumetrowymi żywopłotami oraz kompleks budynków otoczonych ceglanym murem. Otoczenie jest bardzo zadbane, co jest zresztą typowe dla Pomorza Zachodniego.
Po zejściu z latarni mieliśmy godzinkę wolnego czasu w Niechorzu, więc była okazja na zrobienie zakupów, zjedzenie lodów i gofrów, czy grę w cymbergaja. Następnie wróciliśmy do Rewala i po obiedzie poszliśmy na nasz ostatni spacer do miasteczka, na ostatnie zakupy pamiątek i ostatnie wspólne zdjęcia.
Po kolacji zaś spotkaliśmy się w świetlicy, by podsumować kolonię, wręczyć jej uczestnikom pamiątkowe dyplomy i podziękować za wspólnie spędzony czas.
Potem rozpoczął się żmudny proces pakowania bagaży, sprzątania pokoi i odszukiwania swoich zagubionych rzeczy, a w międzyczasie zbieranie podpisów na dyplomach i chustach. Wspólny czas na kolonii minął zaskakująco szybko i choć pogoda nas nie rozpieszczała, udało nam się zrealizować cały zaplanowany program, zobaczyć wiele ciekawych - choć zdaniem niektórych „nudnych” - miejsc i spędzić czas beztrosko, ale też efektywnie. Zawsze wychodzimy z założenia, że jeśli już gdzieś zabieramy dzieci, chcemy im jak najwięcej pokazać i spędzać czas aktywnie, do minimum ograniczając czas siedzenia w pokojach. Niestety część z naszych kolonistów ma zupełnie inny punkt widzenia i siedzenie w pokojach to ich wymarzona forma spędzania czasu.
Przed nami już tylko bardzo długa podróż powrotna do domu…